Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:343.92 km (w terenie 75.00 km; 21.81%)
Czas w ruchu:17:56
Średnia prędkość:19.18 km/h
Maksymalna prędkość:55.40 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:57.32 km i 2h 59m
Więcej statystyk

Sosnowiec - Mysłwice - Katowice - Sosnowiec

Środa, 29 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Próba przejechania między Mysłowicami, a Katowicami lasem - ogólna porażka. Lasy nieciekawe, trasy w lesie w złym stanie, a znaleziony przpadkiem czerwony szlak rowerowy miejscami wymaga teleportacji. Największym kłopotem jednak było przedostanie się przez trasę szybkiego ruchu i autostradę.
Jedynym pozytywem jest to, że mam już to z głowy i następne czarne pole zniknęło z mapy.

Kraków - Kopiec Piłsudskiego - Tyniec - Zakrzówek - Kraków

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Dwudniowy wyjazd - Kraków 2009 - Panorama © krzicho

Drugi dzień wyjazdu. Ciężki poranek zaczął się przedwcześnie (9 rano). Pozbirałem się z balkonu i okazało się, że karimata puszacza powietrze, na szczęście spiwór, który chciałem przetestować przy niższych temperaturach zdał egzamin, tylko powietrze w nocy było pewnie suche...
Nic to! Trzeba walczyć - przynajmniej taka była koncepcja do pierwszego podjazdu. Trudy poprzedniego dnia i wieczora, początek sezonu i nieprzystosowanie do jazdy po nierównym dawały o sobie znać, ale po 10h pokazało się zoo i było już równiej. Następny na trasie był Kopiec Piłsudskiego.
Dwudniowy wyjazd - Kraków 2009 - Kopiec Piłsudskeigo © krzicho

Potem na szczęście było z górki, jeszcze większe szczęście, że nikogo nie przejechaliśmy. Trochę poza głównym szlakiem znajduje się Zakon Kamedułów. Zakon ma bardzo restrykcyjną regułę, ale najważniejsze - pompę z wodą pitną (przynajmniej przeze mnie).
Dwudniowa wycieczka - Kraków 2009 - Zakon Kamedułów © krzicho

Dalej na trasie zdarzył się Tyniec i przerwa w następnym zakonie (Banadyktynów?).
Po wyjeździe przejechaliśmy kawałek wzdłuż Wisły pod i znowu zaczęliśmy "podjazd" z jedną ręką na kierownicy, a drugą na... siodełku.
Dwudniow wyjazd - Kraków 2009 - Zakon Benedyktynów © krzicho

Pojeździliśmy trochę po lasach w okolicach Tyńca. Potem wróciliśmy, kupiliśmy sobie jeszcze coś do jedzenia i picia i pojechaliśmy w kierunku Zakrzówka. Sam Zakrzówek jest bardzo ciekawym miejscem chociażby dlatego, że z jednaj strony można nurkować, z drugiej można się wspinać, a pomiędzy można przejechać na rowerze. Jak dla mniej brakuje jeszcze tylko lotniska. Dodatkowo jest tam fajna atmosfera - studenci, grille... Dziw bierze, że nie zbierają codziennie kilku osób, które pospadały ze skarp.
Dwudniowy wyjazd - Kraków 2009 - Zakrzówek © krzicho

Z Zakrzówka pojechaliśmy z powrotem do Krakowa - wyjazd krótszy niż dzień wcześniej, ale siły też nie takie same.

Podsumowując:
Pogoda bardzo się udała, temperatura nawet trochę za niska, ale i tak w drugi dzien wypiłem więcej niż wg UE mogą wypić samochody.
Okolica bardzo dobra do jazdy na rowerze - w końcu nie trzeba jechać przynajmniej 15 km, żeby znaleźć kawałek lasu. No i widoki lepsze.
Niestety większe pomarszczenie terenu powoduje to, że trasy siłą rzeczy były krótsze i wolniej przejechane (ale kondycja w drodze). Szybkości też nei służy jazda w więcej osób.

Kraków - Ojców - Pieskowa Skała - Kobylany - Kraków

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Dojechaliśmy rano do Krakowa. Niby fajnie, ale to, że pękłem przednią szybę kumplowi, popsuło trochę poranek. Byliśmy gotowi do wyjazdu i "zaledwie" dwie godziny później udało się nam wyjechać na trasę.
Ustaliliśmy kierunek na Ojców i po jakimś czasie przeprowadziliśmy się z miasta na wieś.
Dwudniowy Kraków 2009 - wyjazd dzień pierwszy © krzicho

Jak już ruszyliśmy, zaczął się zjazd. Trochę rozwinąłem skrzydła i gdy się zorientowałem, że na dole pod trawą jest błoto było już za późno. Zarówno właściciel, jak i rower zmienili kolor tekstury. Biorąc pod uwagę to, co się działo na pobliskim polu i to, że dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że aby nie czuć dłużej tego zabawnego zapachu wystarczy wysmarkać nos, nie wykluczone, że właśnie rozwija się we mnie nowa flora bakteryjna i będę mógł trawić celulozę.
Po jakimś czasie dojechaliśmy do Ojcowa i przejechaliśmy się przez dolinę w Parku Narodowym. Potem wpadliśmy na pomysł, żeby dojechać do Groty Łokietka, niestety nikt nie powiedział, że przynajmniej w moim przypadku, "dojechać" oznaczało "dojść", a co gorsze dopchać.
Dwudnmiowy wyjazd - Kraków - Grota Łokietka © krzicho

Dalej trasa wyglądała tak: asfalt, asfalt, asfalt, asfalt, (...), asfalt, Pieskowa Skała. Była Maczuga, ale najważniejsze, że był odpoczynek. Po nim dalej w trasę.
Dwudniowy wyjazd - Kraków 2009 - Pieskowa skała © krzicho

Po zrobieniu zdjęcia trzeba było tylko odblokować łańcuch, wyczyścić ile się da ręce i gonić resztę, bo nie zauważyli, że mi się popsuło... Trasa wiodła romantycznym podjazdem, przyroda pewnie pięknie budziła się do życia, tylko ja nie zwracałem na to uwagi, bo skupiałem się żeby nie najechać sobie na płuco.
Następnym celem wyprawy stała się dolina Kobylańska. Od kiedy byłem tam pierwszy raz, zawsze chciałem przejechać tę dolinę na rowerze. Tak więc jak tylko pojawiła się możliwość powrotu do Krakowa tamtędy, od razu się ucieszyłem. Niestety, żeby się dostać do Kobylan trzeba było przebić się przez jedną lub dwie górki. "Podjazdy" jednak się opłaciły i udało się przejechać doliną.
Dwudniowy wyjazd - Kraków 2009 - Dolina Kobylańska © krzicho

W Kobylanach przerwa. Pizza na "rynku" (bardzo dobra) i powrót do Krakowa.
Na miejscu okazało się, że jedna ze współlokatorek kolegi, u którego nocowaliśmy ma urodziny. Wyjazd na trasę w następny dzień stawał się coraz większym wyzwaniem.

Sosnowiec - Pogoria - Sosnowiec

Środa, 15 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Pierwsza trasa w tym roku - sprawdzenie jak dojechać na Pogorię. Trochę na około, ale chciałem dojechać najdalej jak się tylko da po znanych drogach. Mapa była i w końcu dojechałem. Potem 8 wokół mniejszych jezior, zlokalizowanie wiekszego (je też kiedyś objadę) i powrót bo ciemno. Ogólie temperatura idealna, słońce swieciło i trasy były suche, a poza tym zgubiłem się i wywaliłem na piachu, więc tradycji stało się za dość.

Byle tak dalej!

Pogoria © krzicho
Sosnowiec - Pogoria © krzicho