Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:302.08 km (w terenie 80.00 km; 26.48%)
Czas w ruchu:13:49
Średnia prędkość:21.86 km/h
Maksymalna prędkość:54.90 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:75.52 km i 3h 27m
Więcej statystyk

Sosnowiec Jaworzno - Bukowno - Jaworzno - Sosnowiec

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Postanowiłem sobie przypomnieć miejsca, które odwiedzałem w zeszłym roku i pojechać gdzieś w tereny między Bukownem, a Jaworznem. W tym celu pojechałem na Maczki, stamtąd do lasu i do niebieskiego pieszego, który biegnie obok kopalni piasku.
Kopalnia piasku © krzicho

Dalej tym szlakiem dojechałem do ulicy Bukowskiej i znalazłem moje tajne, wynalezione na mapach satelitarnych przejście. Dzięki niemu można przejechać przez Kanał Główny i pojeździć sobie po terenach, na których życie zostało niedawno przywrócone. Wcześniej pewnie tam też były kopalnie piasku, lub czegoś podobnego. Ogólnie jeździ się tam bardzo dobrze, rozległe tereny już czymś porośnięte. Niestety łatwo można skręcić w miejsce, gdzie piasek był wydobywany stosunkowo niedawno i się zakopać.
Gdzieś pod Borem Biskupim © krzicho

Skręciłem w inną drogę niż w zeszłym roku i próbując ominąć Bór Biskupi chciałem podjechać bezpośrednio do Bukowna. Pobawiłem się trochę w nieznanym terenie, niestety dojechałem do piasku i musiałem zjechać na asfalt, i dojechać prawie do Boru. Tam skręciłem na Przeń i wjechałem do lasu. Znalazłem przy okazji niebieski szlak i pojechałem tak, jak prowadził. Wszystko pięknie i ładnie, niestety podejście na sam szczyt górki, które wymaga siły, umiejętności, równowagi, szczęścia i odwagi jest trudne, a jak się jeszcze prowadzi rower, to jest przerąbane. Ale ogólnie okolica ładna jak na nasze tereny.
Górka trochę za Borem Biskupim na niebieskim szlaku pieszym © krzicho

Dalej na wschód jest pełno lasów i szlak rowerowy niebieski - trzeba będzie się wybrać! Niestety niebieskim szlakiem pieszym od pewnego momentu nie da się już jechać. Pojechałem za to asfaltem i objechałem kopalnie piasku z drugiej strony. Droga jest pusta, niedawno wyremontowana (ale już się powoli rozpada), a kopalnia sprawia wrażenie przestrzeni. Bardzo przyjemne miejsce na rower.
Kopalnie piasku pod Bukownem © krzicho

Od tego momentu zacząłem wracać. Pojechałem wzdłuż ulicy Bukowskiej po lesie. Niestety gdzieś źle skręciłem i kopalnia piasku, którą mijałem na początku znalazła się między mną, a drogą i musiałem jeszcze raz ją mijać. Po drodze minąłem ujęcie wody i bardzo się cieszę, że to właśnie stamtąd mam wodę w kranie.
Pobór wody pod Maczkami © krzicho

Podjechałem jeszcze do Zalewu Sosina, żeby sprawdzić, czy gdzie i czy już są szlaki rowerowe do Jaworzna. Opisywałem je ostatnio. Okazało się, że są, do tego w takim samym dobrym stanie jak bliżej centrum miasta - BUUUAHAHAHA, będzie gdzie jeździć!
Na koniec zostawiłem sobie jeszcze znalezienie skrótu ze Szczakowej na Maczki, ale się okazało, że od ostatniej mojej wizyty ścieżka tak zarosła, że od połowy byłoby trudno przejść, a co dopiero jeszcze przeprowadzić rower. Tak więc wybrałem trochę mniej legalną drogę i mniej na skróty przez miejsce poboru wody. Mimo wszystko jednak znacznie krótszą od normalnej, i co najważniejsze poza drogami. Ludzie chyba też zaczęli nią uczęszczać, bo ścieżka na około bramy jest już zdrowo wydeptana i wyjeżdżona rowerami, a tabliczka z zakazem wstępu zniknęła (chyba).
Do domu dojechałem normalnie przez Maczki.

Podsumowując - znalazłem sporo nowych miejsc, jeszcze więcej możliwości pojeżdżenia i źródełko z pitną wodą (na drugi dzień nic mi nie jest) w lesie za Maczkami, a nawet fajne miejsce do kąpania. Znowu sukces i udany wyjazd :)

Sosnowiec - Maczki - Jaworzno - Imielin - Jaworzno - Maczki - Sosnowiec

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj jechałem zupełnie na czuja, okazało się, że rano (12) pogoda jest za dobra, żeby nic nie robić i chciałem gdzieś się ruszyć. Wybór padł na rower, a trasa wyznaczona do Jaworzna (bo taaak i dawno nie byłem). Zaraz za Maczkami poczułem, że coś jest inaczej, nagle szlaki były trochę lepiej widoczne, ale dopiero kiedy dojechałem do pierwszego pkt. odpoczynkowego zorientowałem się o co chodzi. Ktoś dostał sporo kasy na ścieżki rowerowe. Te ścieżki nie są nowe, ale były oznakowane jak były, a teraz Europa :). Co chwilę tablica, z mapą (wyraźną), drogowskazy (niektóre życzliwi ludzie już przekręcili), słupki (granitowe tych nie dali rady odwrócić), wyższe słupki tam gdzie są potrzebne żeby je zobaczyć z daleka i co najważniejsze wielkie, widoczne, i częste znaki na drzewach, słupach itp.
Szlaki pod Jaworzenem © krzicho

Jak już mi się tak spodobało, z niebieskiego szlak zmieniłem na żółty, potem na czerwony i nim dojechałem do lasu, który był jeszcze lepszy niż myślałem. Kilometry dobrych tras! Potem się trochę pogubiłem, ale szybko znalazłem szlak, tym razem czarny, który jednak prowadził w to samo miejsce, gdzie chciałem dojechać, czyli do Imielina. Po drodze spotkałem pomnik na cześć ludzi zamęczonych po wojnie w Sowieckim obozie pracy w Jaworznie. Nie wiedziałem że taki był, a teraz już wiem - podróże kształcą. Pomnik zadbany razem z okolicą i mimo, że wspomnieli tam również o innych nacjach nikt go jeszcze nie popsuł. Na szczęście wiecznie niezadowoleni nie lubią także cyklistów, więc jak znajdą ten pomnik?
Pomnik przy trasie rowerowej w Jaworznie © krzicho

Potem jechałem wzdłuż Przemszy i odwiedziłem jeszcze jeden punkt odpoczynkowy (jest ich o wiele więcej). Tym razem żeby było wygodniej został wykopany w ziemi przy trasie - tego się nie spodziewałem - jeszcze raz gratulacje!
Przystanek przy szlaku rowerowym w Jaworznie © krzicho

Na koniec dojechałem BEZ PROBLEMU do celu. Czyli ewenement w skali kilku lat. Celem i końcem szlaku był Staw Bielnik. Staw jak staw, dokładnie kilka stawów, wędkarze, jakiś opuszczony motel, i takie dziwne coś:
Staw Bielnik © krzicho

Od tego momentu zacząłem wracać. Niestety chmury, których rano nie było, a potem były ładne, teraz zasnuły całe niebo i po drodze zaczęła padać mżawka. Nie byłem tym faktem zachwycony, bo dzień wcześniej było podobnie, a potem przyszła taka burza, że widać było połamane drzewa i gałęzie. Były też kałuże, ale w normie. Jedna taka złamana gałąź upadła w poprzek drogi. W jedną stronę okazało się, że kiedy jechałem wolno spokojnie się pod nią mieściłem, tak więc w drugą stronę już nie hamowałem i przejechałem po niej plecami. Jeżeli ktoś nie wierzy ile człowiek ma kręgów na plecach, może je u mnie teraz bardzo łatwo policzyć, każdy jest oznaczony różowym kółeczkiem od szyi, aż do... końca pleców.
Mżawka raz padała, raz nie padała, ja sobie wybrałem inny zestaw kolorów szlaków, żeby wrócić i co chwilę podziwiałem jak to pięknie jest zrobione. Niektóre oznaczenia są tak nowe, że jeszcze nie są do końca namalowane. Oczywiście od czasu do czasu gubiłem szlak, ale zrobiłem sobie zdjęcie mapki i nie było szans, żebym w końcu nie znalazł drogi.
Szkoda, że na ostatnich kilometrach mżawka zmieniła się w deszcz, ale mimo tego nieprzyjemnego akcentu, wycieczkę uważam za udaną i na pewno jeszcze wrócę do Jaworzna.

Sosnowiec - Maczki - Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Przeglądając mapę zauważyłem, że jest kawałek lasu za Maczkami, w którym jeszcze nie byłem. Wystarczy pojechać z ostatniego przystanku autobusowego tuż pod samym lasem, stamtąd na północ czarnym pieszym szlakiem. Dojazd jak zwykle, czarny znaleziony i pierwsza w prawo, żeby zwiedzić las. Okazało się, że nie byłem :D. Do tego las jest całkiem dobrze przejezdny, pachnie, i ma pełno dróżek. Jeżeli komuś się nie chce jechać dalej i chce się trochę poszwendać po lesie polecam. Z całą resztą szlaków żółtych, niebieskich i dróżkami wokół nich, można nabić nawet sporo kilometrów i się nie nudzić. Doceniają to koniarze, bo widziałem jedną dżokejkę. Znalazłem nawet fajną polankę.
Polana w lesie za Maczkami © krzicho

Jak już się najeździłem po nowym lesie wróciłem do starego i do miejsca gdzie się zaczyna czarny szlak, żeby ruszyć w znane. Oczywiście szlak szybko zgubiłem i żeby na niego powrócić pojechałem drogą wzdłuż torów kolejowych. Niestety trochę zarosła od ostatniego razu, ale dałem radę. Znalazłem czarny szlak dojechałem do Dąbrowy Górniczej i tam chciałem jeszcze zahaczyć o jeden punkt programu, a mianowicie o Sroczą Górę - całe 330,2 mnpm :). Droga na szczyt jest, widoków nie ma, jest za to ścieżka dydaktyczna, na której z tego co widać lokale często imprezują. U mnie nie ma ścieżki dydaktycznej i imprezują pod blokiem, chyba trzeba się będzie zwrócić do Urzędu Miasta w postulatem o utworzenie takowej z ławeczkami, tablicami i w odległości zasięgu głosu + metr od moich okien. Dołożyłem swojej uryny do puli i ruszyłem dalej. Ostatnim celem tego dnia było zbadanie jeszcze jednego lasu, w którym nie byłem. Jest to las na prawo od drogi łączącej w tym miejscu Dąbrowę z Sosnowcem, przebiegającą potem obok KWK Kazimierz Juliusz i nazwaną oryginalnie Kazimierzańską. Dróżkę znalazłem, w prawo, do lasu, niby dobrze. Jeszcze mi wyjechała z niej rodzina z małym dzieckiem w foteliku męża, żoną i jednym dzieciakiem na mniejszym rowerku. Wszyscy w dobrym stanie, a nie wracali, bo stałem przy wjeździe chwilę, żeby wykonać parę telefonów i dać się jeść żywcem komarom. Pojechałem więc przez nieznany las i powiem, że ubaw po pachy, jeżeli ktoś rozumie słowo "ubaw" jako błoto... Ścieżka była do tego wąska, nie ładna nawet gdyby błota nie było i śmierdziało. Byłem, nie wrócę, dziękuję. Na szczęście kończyła się w znanym mi miejscu i do domu dojechałem bez problemu.

Ogólnie znalazłem dużo nowych miejsc i to nie tak daleko od domu. Jednak po tych paru latach jeszcze coś tam zostało :). Do niektórych miejsc wrócę i będę szukał w ich okolicy innych nowych miejsc, a do niektórych nie wrócę.
Ale traska udana :D

Gliwice - Przyszowice - Chudów - Panewniki - Ligota - Szopienice - Milowice - Sosnowiec

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Trasa otwarta
Typowa trasa, niestety dawno nie przejeżdżana z powodu budowy wiaduktu na A1. Do Chudowa jechałem bez przeszkód, potem źle zakręciłem i dojechałem do trasy 44. Następnie wzdłuż niej do Dąbrówki Małej i do lasu jak zwykle na szlak rowerowy. W okolicach Halemby w dalszym ciągu jest wielkie rozlewisko po powodzi, ale da się objechać na około i dojechać do szlaku.
Zalany szlak rowerowy pod Helembą © krzicho

Dalej też standard - lasem do Panewnik, potem na Ligotę, następnie lasem na Giszowiec i do Szopienic. Ponieważ było ładnie i nie było jeszcze późno postanowiłem do domu jechać przez Dąbrówkę Małą i Milowice.

Bardzo się cieszę, że znowu można lasami przejechać do Panewnik. Pojechałem teraz, żeby to sprawdzić. Po większych deszczach lepiej jeszcze nie ryzykować.