Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:60.02 km (w terenie 17.00 km; 28.32%)
Czas w ruchu:02:49
Średnia prędkość:21.31 km/h
Maksymalna prędkość:45.90 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:60.02 km i 2h 49m
Więcej statystyk

Sosnowiec - Niwka - Klimotów - Jaworzno - Sosnowiec

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(0)
2 dni po kursie taternickim, trzeba nadrobić straty, podtrzymać formę i poprawić statystyki przejechanych tras. Temperatura zachęcająca, prognozy mniej, więc jadę.
W pamięci świeżo miałem jeszcze "pionierskie" wyczyny, tak więc postanowiłem wjechać w każdy, najmniejszy zakamarek. Jak postanowiłem, tak zrobiłem i już niedaleko od centrum wjechałem na nieznane tereny przed Niwką. Pojawienie się samej głównej drogi przez Niwkę było dla mnie takim zaskoczeniem, że pojechałem nią w odwrotną stronę niż powinienem, ale to nawet lepiej, bo już na następnym zjeździe penetrowałem następne lasy. Bardzo mi się podobało, bo nie wiedziałem kompletnie gdzie jestem, także tereny z nowymi halami przemysłowymi i nawet fajnym widokiem na góry i elektrownie w Jaworznie było dla mnie kolejnym zaskoczeniem.
Klimontów z widokiem © krzicho

Niestety aparat w komórce nie daje rady przy takim oświetleniu... i w sumie przy każdym innym też nie, ale jak kiedyś sobie będę to przeglądał, to tekstu i tak nie będę czytał, a zdjęcia nawet złe chętnie sobie przejrzę.
Jakby mi było mało, znowu postanowiłem pojechać w najbardziej niedostępne rejony. Miedzy domami, po dziwnych uliczkach, tym razem znienacka wykluła mi się główna droga przez Klimontów.
Ponieważ elektrownia w Jaworznie przed chwilą tak ładnie dymiła (czy tam raczej parowała), postanowiłem, że ją odwiedzę. Do Jaworzna dojechałem przez Maczki. Po wyjechaniu z Maczek, troszkę mi się źle skręciło i znowu błądziłem, a jak już się znalazłem w miejscu, które znałem, ponownie pojechałem inaczej niż zwykle, co poskutkowało całkiem przyjemną podróżą pośród łąk, gdzieniegdzie drzew i całej kupy przestrzeni, którą tak lubię. Najważniejsze, że pominąłem piachy, w które zazwyczaj się tam ładowałem.
Łąki gdzieś pomiędzy Niwką, a Klimontowem © krzicho

(troszkę mi się źle opisało zdjęcie, ale nie chciało mi się drugi raz ładować)

W Jaworznie pojechałem pod elektrownię i znowu w las, potem na stare nieczynne konstrukcje, sprawdzić, czy przerdzewiały metal utrzyma mój ciężar (Ale mnie naszło po tym kursie na odkrywanie).
Stare rury od elektrowni w Jaworznie © krzicho

Niestety w tym momencie zaczęło padać i schowałem się na przystanku pod elektrownią, a potem zdecydowałem, że już będę wracał. Pobawiłem się GPS-em w komórce, ponudziłem i przestało padać na tyle, że ruszyłem. Po drodze przestało padać zupełnie, więc postanowiłem jeszcze raz pojechać w nieznane i zbadać kolejny skrót, tym razem do Sosnowca. Ostatnio nie pojechałem, bo było za mokro i za ciemno, tym razem po deszczu uznałem to za dobry pomysł...
Chmury burzowe zbierają się nad moimi pomysłami © krzicho

Pomysł okazał się dość dobry na początku, ale potem powinienem zawrócić. Niestety ten dzień należał do decyzji może zbyt odważnych, co mi raz albo 2 razy przeszło przez myśl kiedy przedzierałem się na rowerze przez mokrą trawę i krzaki, i upadając w błoto. Chmury trzymały się w dość bezpiecznej odległości, ale niebieskie niebo powoli znikało. Na szczęście po jakimś czasie znalazłem błotnistą drogę, która przebiegała obok poligonu paintballowego, przypominającego opuszczoną wioskę z terenu objętego kwarantanną po skażeniu radioaktywnym, ale przynajmniej zaczęła się jakaś cywilizacja, która po jakimś czasie przeobraziła się nawet w pierwszy zamieszkały dom. Oznaczało to, że ja już też jestem w domu, a przynajmniej kilka znajomych kilometrów od domu. Skrót wymaga jeszcze dopracowania.

Wyjazd bardzo udany, praktycznie cały czas poznawałem nowe rejony. Mam nadzieję, że będzie takich więcej.