Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:382.36 km (w terenie 95.00 km; 24.85%)
Czas w ruchu:17:18
Średnia prędkość:22.10 km/h
Maksymalna prędkość:57.10 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:76.47 km i 3h 27m
Więcej statystyk

Sosnowiec - Jaworzno - Sosnowiec

Czwartek, 30 lipca 2009 · Komentarze(0)
Chciałem pojeździć między Maczkami, Bukownem i Jaworznem, żeby znaleźć drogę na wschód (ba tam jest cywilizacja). Najpierw pomęczyłem się trochę na kopalni piasku, potem przez jakiś czas próbowałem odbić z drogi między Bukownem i Jaworznem, ale nie znalazlem żadnej odnogi. Na koniec znalazłem bardzo ciekawą drogę przez las, ale niestety kończyła się po paru kilometrach przy jakichś budynkach kolejowych i w żaden sposób nie dało się jechać dalej.
Jaworzno - dalej nie dało rady jechać © krzicho

Tak więc wróciłem te pare kilometrów i delej jechałem już zwyczajnymi drogami, bo już się późno zaczęło robić.
10 km od domu złapałem gumę i po kilku próbach dopompowywanie koła, zajechałem pompkę. W domu byłem godzinę później, ale przynajmniej objechałem jakieś nowe zakątki.

Gliwice - Katowice - Sosnowiec

Niedziela, 12 lipca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Trasa otwarta
Typowa trasa, ale po raz pierwszy przejechana bez zbaczania po drodze. Po tym, co przejechałem dzień wcześniej wydawało mi się jakbym już na początku miał przejechane 50-60 km. Ale co tam, jeżeli w poniedziałek nic mnie nie boli, to znaczy, że mi się weekend nie udał.

Ostatnio zachodów słońca się sporo naoglądałem na rowerze © krzicho

Sosnowiec - Dolina Żabnicka - Trzebinia - Jaworzno - Sosnowiec

Sobota, 11 lipca 2009 · Komentarze(0)
Jechałem przez Maczki i Jaworzno Szczakową. Do Zalewu Sosin dojechałem z pomocą mapy, ale problemów nie miałem.
Zalewu Sosin © krzicho

Dalej był już tylko las. W końcu znalazłem miejsce, w którym można dłużej pojeździć po lesie nie kombinując jak ominąć hałdy kopalnie piasku, albo tory kolejowe!
Dolina Żabnicka © krzicho

Droga nie traciła się w lesie i była w bardzo dobrym stanie. Nigdy wcześniej nie byłem w tym rejonie, tak więc nie zagłębiałem się zbytnio w rezerwat. Chciałem tylko objechać go dookoła i sprawdzić co gdzie jest.
Dolina Żabnicka © krzicho
Dolina Żabnicka © krzicho

Okazało się, że tam gdzie jeździłem jest sporo ciekawych dróg. Chociaż pewnie rzeka (na pewno ładna) przecinająca środek lasu będzie stanowiła przeszkodę dla roweru. Nie wspominając już o terenach podmokłych. Jakby nie mogli zrobić rezerwatu "Uregulowanej i zasypanej z ubitymi szutrowymi drogami byłej doliny Żabnickiej", ale kto trafi za ludźmi. W każdym razie poczułem się jak u siebie, kiedy za lasem dojechałem do kopali piasku, torów kolejowych i majaczących w oddali kominów.
Dolina Żabnicka © krzicho

Co ważne dalej w stronę Bukowna jest jeszcze więcej lasów, tyle że niestety jest już to inne województwo i na mapie poza zielonymi plamami lasów i 2 drogami na krzyż nic nie ma. Bez GPSu nie podchodź (ale już niedługo będzie :D). Nawet nie ma zaznaczonych miejscowości - dojechałem do Dębowego, Bukowego, czy tam Borowego czegoś i pojechałem z powrotem znaleźć jakieś miejsce, które pozwoliłoby mi zobaczyć jak daleko dojechałem. Po znalezieniu sposobu na wyjechanie do cywilizacji, zobaczyłem znak z napisem Trzebinia... Potem okazało się, że Trzebinia to duża miejscowość, ale wtedy trochę się zmartwiłem o czas przybycia do domu.
W drodze powrotnej trochę się pogubiłem i zamiast cały czas jechać przez las wyjechałem z niego na chwilę do Chyb. Z powrotem do jeziora nie było już daleko.
Zalew Sosin © krzicho

Resztę drogi jechałem na zachód, więc cały czas widziałem czerwony zachód słońca. Jeszcze tylko zatrzymałem się przy Balatonie, żeby uzupełnić elektrolity i oddać honorowo krew komarom.
Balaton © krzicho

Ponieważ temperatura była dla mnie optymalna, jechało mi się bardzo dobrze. W sumie na 90 km wypiłem tylko 0,7 wody, czyli tyle, ile normalnie wystarcza mi na jakieś 40.
Na pewno nie raz i nie dwa będę jeździł w tamtych okolicach, bo wszystko bliżej już mam zjeżdżone.

Gliwice - Mikołów - Sosnowiec

Sobota, 4 lipca 2009 · Komentarze(1)
Kategoria Trasa otwarta
Cały dzień spędziłem na lotnisku i już kiedy widziałem cień szansy na to, żeby dorwać jakiś szybowiec popsuł się samolot... Na szczęście od jakiegoś czasu zabieram ze sobą rower, bo z lataniem nigdy nic nie wiadomo (zwłaszcza, że jedzie pociągiem za złotówkę :D). Nie zabrałem za to mapy, żeby się bilans zgodził. pojechałem przez wiochy na wprost przed siebie, w końcu mniej więcej w którą stronę do Mikołowa wiem jak jechać.
W drodze do Mikołowa © krzicho

Nie jechałem nigdy w tą stronę do Mikołowa, a ponieważ zawsze miałem mapę, za każdym razem w tym rejonie znajdowałem inną "najkrótszą" drogę. Okazało się, że najkrótsza i najszybsza droga to taka, której się nie planuje. Nie wiem jak to zrobiłem, może dzięki temu, że nie zatrzymywałem się, żeby popatrzeć na mapę, ale dojechałem na rynek wcześniej niż myślałem. Nie wiem jednak jak podłączyć do tej teorii fakt, że praktycznie cały czas jechałem przed siebie nie zakręcając pod kątem 90 stopni, jak to zwykle robię. W każdym razie tylko raz nie wiedziałem gdzie dalej jechać, bo drogę zagrodziła mi trasa szybkiego ruchu, ale po konsultacjach, okazało się, że jestem już prawie na miejscu.
Rynak w Mikołowie © krzicho

Dalej drogi też nie znałem w stronę, w którą właśnie jechałem, poza tym jedyny raz przejechałem ją w zeszłym roku. Na szczęście zatarty w pamięci fragment wskazały mi znaki, a dalszą część trasy poznałem wypadając w losowych momentach z lasu pod Ligotą. Tym sposobem z zachodem spotkałem się w lesie w okolicy Nikiszowca, a z tego miejsca wiedzie już oświetlona droga, do tego znam ją na pamięć - włącznie z dziurami.
Powrót z Mikołowa © krzicho

Ogólnie cieszę się, że nie zmarnowałem dnia, a było już blisko. Siły do jeżdżenia miałem dużo, mimo upału i biegania od rana po lotnisku.
Sam nie wiem dlaczego nie mogłem oddać ostatnio krwi, przecież nie czuje się jakbym miał za mało czerwonych krwinek... widać to był za mały dystans, żeby zdrowy Krzych mógł odczuwać jakieś braki z tego względu.

Sosnowiec - Sławków - Bukowno - Sosnowiec

Czwartek, 2 lipca 2009 · Komentarze(0)
Jeden dzień bez burz. Duszno jak cholera i nie chciało mi się wytyczać żadnej trasy. Od tak chciałem pojeździć po starych śmieciach, poprzypominać sobie teren, skręcać w drogi, którymi nie jeszcze jechałem. Rok nie byłem w tych rejonach i trzeba przyznać, że czasem w lesie już nie pamiętałem drogi. Ale mając dużo czasu, bo w końcu nie planowałem nic długiego, kluczyłem sobie i znajdowałem to, co chciałem.
Zalany las za Maczkami © krzicho

Takim sposobem wyjechałem z lasu na przedmieściach Sławkowa. Ponieważ pora była jeszcze młoda, a ja miałem siły, natomiast nie chciałem jechać do domu, postanowiłem odwiedzić rynek w Sławkowie. Jeszcze nie jechałem od tej strony, ale okazało się że były znaki i szybko się tam przemieściłem. Na rynku to samo - co wcześniej i postanowiłem nie wracać tą samą drogą, tylko jechać z powrotem przez Bukowno, czyli przez jakiś czas jeszcze się oddalać. Teraz znaki pojawiły się dopiero wtedy, kiedy metodą prób i błędów znalazłem już odpowiednią drogę. Dojazd do punktu zwrotnego był dość męczący, ponieważ co chwilę pojawiały się długie i strome podjazdy, a ja dalej nie mam z przodu drugiego biegu. Grunt, że się udało.
Bukowno - najdalej jak byłem © krzicho

Potem wiodła prosta asfaltowa droga lekko z góry do domu, więc żeby sobie ją urozmaicić zjechałem na rozmokniętą piaszczystą drogę przez las. Potem pojechałem do byłej kopalni piasku i porządnie się wykrzyczałem - nigdy nikogo tam nie ma, jest bardzo dużo miejsca i można sobie pozwolić.
Do domu trasę z tego miejsca już znałem bardzo dobrze. Nie wiem dlaczego akurat w taki duszny i gorący dzień przyszła mi ochota na dalsze wyjazdy, ale mam nadzieję, że w przyszłości też nie będę miał problemów w taką pogodę.