Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:355.92 km (w terenie 125.00 km; 35.12%)
Czas w ruchu:16:39
Średnia prędkość:21.38 km/h
Maksymalna prędkość:54.90 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:71.18 km i 3h 19m
Więcej statystyk

Sosnowiec - Jaworzno - Chełmek - Byczyna - Ciężkowice - Jaworzno - Sosnowiec

Czwartek, 23 września 2010 · Komentarze(2)
Ostatnim razem zauważyłem skrót do Jaworzna. Co prawda na początku trzeba męczyć się po drogach, ale już przed Jaworznem można skręcić na żółty szlak rowerowy i do samej elektrowni dojechać migiem. Żółty zaczyna się prawie dokładnie w Trójkącie Trzech Cesarzy. Trzeba tam dojechać jakieś 100 - 200 m, ale za to na miejscu czeka kilka mostów w tym jeden nieużywany, po którym oczywiście musiałem się przejść, bo lubię.
Most w miescu Trójkąta Trzech Cesarzy © krzicho

Jak tylko się dziecko pobawiło na mostach, wróciłem na żółty. Nie spodziewałem się, że takie miejsca są zaledwie kilka kilometrów od domu. Pomiędzy drogami jest dość rozległy teren, który jak na naszą okolicę, można powiedzieć, że jest praktycznie dziki.
Tuż obok cywilizacji © krzicho

Do elektrowni rzeczywiście dojechałem migiem i jeszcze się nawet trochę pobawiłem w okolicznych lasach.
Elaktrownia Jaworzno © krzicho

Teraz nie pozostało nic innego, jak tylko pojechać tak jak to zrobiłem ostatnio pod Imielin. Potem jeszcze trochę czarnym, aż się nie złączy z niebieskim. Niebieski wprowadzi mnie do szukanego lasu. Po tym lesie jeszcze nie jeździłem, ale okazał się dość przystępny, a co najważniejsze bardzo duży i posiadający wiele dróżek, dróg pożarowych i wszystkiego tego, na czym pewnie będę jeszcze nie raz szalał.
Oczywiście dobre oznakowanie szlaku traci się zaraz za lasem, bo to już nie jest obszar Jaworzna. Można sobie przypomnieć jak ścieżki rowerowe w innych rejonach są żałośnie oznakowane. W każdym razie dojechałem do Chełmka, a dokładniej do pomniku Ofiar Faszyzmu i postanowiłem wracać.
Najdalszy punkt trasy © krzicho

Las w drugą stronę wydał się trochę krótszy, ale tym razem przedłużyłem sobie przyjemność, bo pojechałem tym samym lasem jeszcze czarnym szlakiem.
Pod Chełmkiem fajny las mają © krzicho

Czarny szlak łączy się z zielonym, zakręca w lewo i przechodzi przez Byczynę, gdzie zgodnie z tradycją znalazłem sklep, kupiłem loda i coś do picia. Po lekkim zregenerowaniu sił, które jeszcze nie w pełni odzyskałem po ostatniej wycieczce, ruszyłem dalej. Szlak Przechodzi następnie przez Jeziorki, a potem ląduje w lesie, gdzie po kilometrze betonowych płyt robi się miło. Do tego stopnia miło, że nawet ustawili wiatę nad przystankiem na szlaku :)
Tego jeszcze nie było - wiata na szlaku rowerowym :) © krzicho

Tak mi się tam spodobało, że postanowiłem nadrobić parę kilometrów i zrobić małego esa. Z czarnego na niebieski, z niebieskiego na zielony, z zielonego z powrotem na czarny. Po drodze Przejechałem pod górą Wielkanoc, z której było widać górę Grodzisko, na której byłem jakiś czas temu.
Góra Wielkanoc © krzicho

Dalej plan zakładał dojechanie do Ciężkowic, znalezienie niebieskiego szlaku, dojechanie nim do zalewu Sosina i potem skrótem dojechać do Sosnowca. Plan oczywiście został zrealizowany i po jakimś czasie znalazłem się na Maczkach.
Wiadukt kolejowy na Maczkach © krzicho

Wyjazd w tamte rejony nie byłby oczywiście nic wart, gdybym jak zwykle nie zatrzymał się pod Balatonem i nie dopił picia :)
Balaton © krzicho

Następny bardzo udany wyjazd - jakby spojrzeć na mapkę szlaków w okolicach Jaworzna, to objechałem ją praktycznie dookoła. Nie wiem ile jeszcze zostało do końca sezonu, ale w tej chwili, mimo parszywego początku, jestem już z niego bardzo zadowolony.

Sosnowiec - Jaworzno - Zbiornik Imieliński - Jaworzno - Sosnowiec

Poniedziałek, 20 września 2010 · Komentarze(3)
Ładna pogoda pozwoliła mi podejść do planowanego wyjazdu nad Zbiornik Imieliński. W tym celu najpierw pojechałem do Jaworzna mniej więcej tak, jak robiłem to do tej pory. W okolicach elektrowni zjechałem żółtym szlakiem do lasu, a potem przesiadłem się na czerwony.
Las pod elektrownią w Jaworznie - czerwony © krzicho

Tym razem się nie zgubiłem i trwałem na czerwonym aż do skrzyżowania z niebieskim, który miał mnie zaprowadzić nad wodę. Niebieski był oznaczony w sposób wystarczający do granicy Jaworzna, czyli jakieś 150m, a dalej trzeba było sobie radzić samemu. Na szczęście jak dojechać do jeziora było jeszcze na mapie tras rowerowych Jaworzna, a potem znalazłem następną mapkę, na której było widać jak biegnie szlak dalej. W sumie do zbiornika trafiłem mniej więcej bez problemu.
Zbiornik Imieliński © krzicho

Dalej szlak trzymał się brzegu, tylko miejscami było mokro, a całe 2 znalezione przeze mnie oznaczenia w odległości 10 m od siebie i to w miejscu gdzie się nie dało skręcić, pozwoliły mi się nie zgubić. Wraz z cywilizacją pojawiło się więcej dróg, czyli możliwości złego skręcenia, ale jakoś trzymałem się brzegu i najpierw znalazłem przystań z łódkami rybackimi,
Zbiornik Imieliński © krzicho

a potem z żaglówkami:
Ziornik Imieliński © krzicho

W tym momencie zacząłem kluczyć i kombinować, żeby bez większych problemów jakoś objeżdżać powoli kolejne boki jeziora. Zrobiłem sobie po drodze przystanek na Smutnej Górze (czy jakoś tak) i w ramach regeneracji sił czytałem sobie o ofiarach epidemii cholery w XIX w.. Ostatni bok zbiornika pokonałem jadąc po dość dobrej drodze gruntowej między jeziorem, a Przemszą.
Między Zbiornikiem Imielińskim, a Przemszą - było ładniej © krzicho

Niestety jezioro było zasłonięte ogrodzeniem, ale za to rzeka prezentowała się nawet przyzwoicie.
Przemsza - zdjęcie może nie rozpieszcza urodą, ale jak na Przemszę... © krzicho

Tutaj pojawił się mały problem, bo okazało się, że jechałem po złej stronie rzeki, i nie miałem możliwości dostania się do czarnego szlaku i kontynuowania zaplanowanej drogi. Koniec końców dojechałem do punktu wyjścia i z racji tego, że robiło się późno, postanowiłem wracać do domu mniej więcej tą samą drogą. Kiedyś jeszcze przejadę się tak, jak wcześniej planowałem.
Mniej więcej ta sama droga przebiegała przez las w okolicach elektrowni w Jaworznie, ale tym razem postanowiłem przejechać się najpierw czarnym szlakiem, a potem dostać się niebieskim, którym jeszcze nie jechałem do czerwonego i wrócić po śladach do domu. Niebieski szlak mnie kompletnie zaskoczył. To jest chyba najładniejszy kawałek w całym lesie. Droga jest szeroka, są jeziorka, a ponieważ nie było wiatru powierzchnia wody była lustrzana. Z jednej strony było widać odbicie lasu i rozkwitająca nieśmiało białe lilie,
Jezioro w lesie pod elektrownią w Jaworznie © krzicho

z drugiej strony widać było odbicie kominów i rozkwitającą ponad nimi parę:
Jeszcze jedno jeziorko w tym zamym lasie © krzicho

Po drodze jak zwykle zatrzymałem się na chwilę przy Balatonie. Wypiłem do końca wodę, odpocząłem i zrobiłem jeszcze jedno zdjęcie.
Balon na koniec udanej wycieszki © krzicho

Wycieczka była bardzo udana, nie udało mi się co prawda przejechać się do końca zaplanowaną trasą, ale dzięki temu odkryłem niebieski po lesie w okolicach elektrowni w Jaworznie. Do tego znalazłem jeszcze na mapie zielony w lasach obok Zalewu Imielińskiego i żółty, który może poważnie skrócić dojazd do Jaworzna. W sumie to jakby to połączyć, wyszłaby całkiem fajna wycieczka :)

Sosnowiec - Jaworzno - góra Grodzisko - Sosnowiec

Czwartek, 16 września 2010 · Komentarze(0)
Wybrałem się na jedną z moich upatrzonych tras. Tym razem wziąłem zestaw naprawczy i po pod pompowaniu kół na stacji byłem gotów łatać i pompować koła także na trasie... co ogólnie oznacza, że na pewno tego nie będę robił, bo na przygotowanego nigdy nie trafi. Dzięki dobremu przygotowaniu tras rowerowych z mapkami nic poza powietrzem w kołach nie było mi potrzebne do znalezienia drogi na Grodzisko.
Jaworzno - w drodze na górę Grodzisko © krzicho

Po drodze kilka razy wpadałem po kostki do okolicznych kałuż - do tej pory jakoś mi się udawało nie moczyć butów, ewentualnie specjalnie zatrzymywać się w jeziorze jak miałem ubrane sandały, teraz przeżyłem chrzest bojowy i to kilka razy. Mimo wszystko dojechałem do celu podróży. Sama góra jest dość płaska, porośnięta nieciekawym lasem, ale za to widoki są ładne, a byłyby lepsze, gdyby widoczność się jeszcze poprawiła.
Widok spod Grodziska © krzicho

Niestety na przystanku rowerowym ludzie robią sobie imprezy i jest tam po prostu śmietnik. Górkę objechałem dookoła, potem przeszedłem się po lesie i pojechałem dalej czarnym.
Góra Grodzisko © krzicho

Dalej budują drogę i osiedle, także dobrze, że zrobiłem zdjęcie mapy komórką, bo przez jakiś czas nie było znaczków, a dzięki temu do żółtego, który mnie miał prowadzić w kierunku domu trafiłem bez problemu. Po drodze znalazłem sklep, bo mi się już bardzo chciało pić. Sklep wielki, towaru mało. Rzeczy na półkach rozstawione co pół metra albo rzadziej, 3 lodówki - w jednej 3 piwa, reszta pusta, pani, która sprzedawała miała wszystkie ceny rozpisane na kartce, a za kasę służyło coś takiego małego, co mają taksówkarze + trochę starych rupieci tu i ówdzie powodowało wrażenie powrotu do PRLu, zwłaszcza, że budynek był żywcem wyjęty z tamtej epoki. Kupiłem sobie 1,5l mojego ulubionego napoju jabłkowego, którego jednym z głównych składników są gruszki, i loda który był zmrożony na kamień, a jego pokrywa z lodu i szronu opowiadała niepewną historię przechowywania (po powrocie do domu na ubikacji historia się potwierdziła). Napój wypiłem na 2 razy, w miedzy czasie zjadłem i porządnie przeżułem loda oskrobując go z lodu, a potem ruszyłem dalej. Żółty bardzo ładnie omija wszelkie większe skupiska ludzi, tylko na chwilę zahaczając o większą cywilizację w centrum Jaworzna.
Jaworzno centrum © krzicho

Jaworzno trochę się zmieniło od czasu, kiedy ostatni raz tam byłem na rowerze. Na zdjęciu jakoś nie wyszło najlepiej, ale nie wygląda źle. Po krótkiej wycieczce między większymi budynkami, już po chwili wraca się z powrotem na łono śląskiej natury i po zjechaniu na zielony, mogłem się delektować widokiem pól i lasu już mi znanych słupów energetycznych. Coraz lepiej zaczynam się orientować w tych terenach, może jak w przyszłym roku trasy ulegną naturalnej dewastacji, nie będę się gubił.
Teraz czekała mnie już tylko dobrze znajoma, ale jakoś bardziej niż zwykle miejscami błotnista trasa do domu.
Sosnowiec Borki © krzicho

W tym roku chciałbym jeszcze objechać zalew za Imielinem, mam nadzieję, że mi się jeszcze uda :)

Sosnowiec - Jaworzno - guma

Środa, 8 września 2010 · Komentarze(3)
Kategoria Trasa otwarta
Most widmo w Jaworznie © krzicho


Dzisiaj postanowiłem dokończyć niedokończone. Czyli przejechać się czerwonym szlakiem od Jaworzna Szczakowej do okolic elektrowni. Zacząłem tam, gdzie skończyłem czyli w okolicach "koparek". Potem znalazłem szlak i cały czas po terenach byłej cementowni jechałem dalej. Bardzo mi się podobają takie zapomniane tereny, zwłaszcza, że po drodze przejeżdża się pod mostem widmem.
Most widmo a pod nim szlak rowerowy © krzicho

Bardzo lubię takie postindustrialne klimaty, moim marzeniem jest zwiedzić Pripeć, dlatego sobie nie odpuściłem wycieczki po moście.
Most widmo © krzicho

Z tego, co właśnie zobaczyłem na Zumi, jeszcze prawdopodobnie w zeszłym roku most był normalnie użytkowany, jedzie po nim nawet autobus. Teraz już za mostem jest zerwana nawierzchnia i roście sobie trawa. Jakby nigdy tam drogi nie było. Właściwa droga wiedzie na około i jest nawet rondo donikąd - pewnie planują tam osiedle. W każdym razie widok z mostu jest już zrekultywowany:
Była cemntownia w Jaworznie © krzicho

Dalej szlak wiedzie terenami industrialnymi,
Śląsk - natura naturą, ale od cywilizacji nie uciekniesz © krzicho

oraz okazało się parkiem Lotników (fajnie) i wypada w okolicach (bardzo szeroko ujętych) elektrowni. Potem chciałem sobie jeszcze pojeździć właśnie po lasach wokół elektrowni, które ostatnio mi się tak podobały, ale niestety złapałem gumę i musiałem wracać na piechotę. Dzięki uprzejmości kierowcy autobusu nie musiałem iść z rowerem 25 km. Jeszcze raz chciałem kierowcy podziękować, że pozwolił mi jechać :)
Teraz może zastanowię się nad zabieraniem ze sobą zestawu naprawczego, do tej pory jeżeli złapałem gumę, wystarczyło koło co kilka kilometrów dopompować i to w najgorszym wypadku.
W każdym razie plan wykonałem. Z wycieczek jakie bym chciał na pewno zrealizować w tej okolicy jest góra Grodzisko i objechanie Zalewu Imielińskiego.

Sosnowiec - Maczki - Jaworzno Szczakowa - Sosnowiec

Piątek, 3 września 2010 · Komentarze(0)
Teraz raz na parę dni robi się ładnie. Cały ranek poświęciłem na jeżdżenie z samochodem od urzędów do stacji kontroli i miałem dosyć marnowania takiego pięknego dnia. O 13 udało mi się wyrwać na rower z zamiarem dojechania do zalewu Sosina i przejechania się czerwonym szlakiem rowerowym do Jaworzna. Jakie szlaki rowerowe są ostatnio w Jaworznie już pisałem, więc zacierałem rączki ze szczęścia.
Moje szczęście trwało do chwili gdy już przez Maczki dojechałem do Zalewu i postanowiłem najpierw objechać go dookoła...
Zalew Sosina © krzicho

Do tego miejsca było typowo jak na ten rok - błotniście i mokro. Natomiast od tego miejsca było już bagniście i podmokło... Przekładnia zaczęła stukać, ja brodziłem w błocie, rower przybrał 2 kg na wadze, a potem nawet po płaskim nie chciał jechać.
No nic, zarys planu miałem i postanowiłem się go trzymać. Jak tylko dojechałem do znaczków z czerwonym szlakiem, ruszyłem nim. Nie prowadzi może strasznie ciekawymi drogami, miejsca też są niezbyt ciekawe i może czasem trudno znaleźć drogę, ale w porównaniu do tego jak jest na innych szlakach i tak było wspaniale. Szlak prowadził między domkami i dojechał w okolice "koparek", czyli miejsca gdzie się nurkuje w okolicach Szczakowej. Tam wjechał do byłych kamieniołomów i gdzieś zniknął. Oczywiście w pobliżu jest mapa i nawet jak się nie znajdzie dokładnie tego miejsca, gdzie jest droga, znajdzie się szlak 100m dalej. Tyle, że rower dalej nie chciał jechać i domagał się gruntownego czyszczenia, nagle się okazało, że na resztę dnia mam inne, też przyjemne zajęcia i ogólnie nie chciałem przejeżdżać całego szlaku na raz, żeby sobie dozować przyjemności. Tak więc pospacerowałem po znajdujących się w tym miejscu terenach do offroudu (nawet pokaźnych rozmiarów i urozmaiconych) i pojechałem w stronę domu.
Offroudowe tereny w okolichach Szczakowej © krzicho

Ogólnie jestem zadowolony. Musiałem długo czyścić rower i nie dokończyłem wycieczki, ale co się odwlecze, to nie uciecze.