Sosnowiec - Jaworzno - Ciężkowice - Maczki - Sosnowiec

Niedziela, 11 września 2011 · Komentarze(0)
Niedziela, upał, chmury nie lotne, promile ulotniły się razem z kacem, obiad zaczął powoli zatykać tętnice, rajdówki dojechały, czyli pora na rower.
Wybrałem sobie kółeczko, które kiedyś chciałem objechać, ale mi się źle zakręciło. Chciałem poza tym poszukać skrótów w lasku na Radosze. I udało się, trochę tu, trochę tam i następnym razem będzie kilkaset metrów mniej. Potem pojechałem przez trójkąt trzech cesarzy na żółty szlak.
Trójkąt trzech cesarzy © krzicho

Z żółtego skręciłem na niebieski i pojechałem koło elektrowni w Jaworznie do centrum. Teraz już wiedziałem gdzie nie skręcać, tak więc dalej pojechałem na czerwony, a potem żółtym do Ciężkowic. Po drodze pojawił się na chwilę czarny w stronę góry Grodzisko, na którą miałem niezły widok, gdy podjechałem na małe wzniesienie.
Góra Grodzisko © krzicho

Okazało się, że nogi już dawały radę, płuca też pozostawały na miejscu. Niestety w dalszym ciągu zostawiam za sobą mokry ślad jak postrzelony w tętnicę niedźwiedź, albo ślimak z katarem. Pora zatankować, ale najpierw trzeba dopaść cywilizację. Żółtym jeszcze nie jechałem toteż szybko go zgubiłem, za to znalazłem małą miejscowość z dużym marketem. Uzupełniwszy zbiorniczki na płyn do spryskiwaczy pyszną i zdrową koka-kolą nasyconą gazem cieplarnianym, ruszyłem w poszukiwaniu drogi z nieznanego. Jako, że słońce okraszając cirrusy lekką nutą karmazynu dało mi znać, żebym się k*&$@ śpieszył, nie traciłem czasu na robienie zdjęć tylko ruszyłem... w złym kierunku. Na szczęście coś mi powiedziało, że słońce na naszych szerokościach geograficznych ma zwyczaj zachodzić na zachodzie, dzięki czemu udało mi się skorygować kurs o 180 stopni i znaleźć zapodziany żółty. W tym miejscu żółty biegnie na prawdę ładnym laskiem, który może mi jeszcze dać dużo przyjemności, bo na mapie wydaje się być dość spory, a do tego są tam jakieś dróżki. Oczywiście nie obyło się od zgubienia szlaku i walki o każde 10 dodatkowych metrów. Ale ja już mam takie szczęście do żółtych, z jednym takim męczę się już ponad 5 lat i dalej nie przejechałem go bez zgubienia się. Na całe szczęście co chwilę są mapki. Do jednej nawet musiałem wrócić, bo w Ciężkowicach skupiają się chyba wszystkie kolory szlaków i zapomniałem ich sekwencji. Tak więc uchm... najpierw do żółtego dołączył zielony, potem zaczął się czarny, z którego szybko skręciłem na niebieski prowadzący do zalewu Sosina, a tam jeszcze machnąłem kilkaset metrów czerwonym. I ja mam podobno złą pamięć :) W każdym razie dotarłem do punktu, który już dobrze znałem w momencie, gdy szarówka zaczynała powoli zmieniać się w noc. Dalej ruszyłem skrótem przez lokomotywownie, czy coś, co wygląda jak lokomotywownia i staję poboru wody na Maczki.
Gdzieś w Jaworznie © krzicho

Tam już po raz ostatni skręciłem w przeciwną stronę, niż powinienem, zawróciłem i pojechałem do domu.
Jest siła! Tak można powiedzieć jeżeli chodzi o różnicę między tym, co było i tym co jest. Zwiedziłem trochę nowego, tak jak lubię, więc wycieczka udana jak rzadko, zwłaszcza, że udało mi się idealnie dostosować trasę do ilości czasu oraz do moich nadzwyczajnych talentów jeżeli chodzi o gubienie się. Niestety coś mi się wydaje, że będzie trudno znaleźć jeszcze jakieś nowe miejsca w zasięgu.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zyluz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]