Sosnowiec - Będzin - g. św. Doroty - Pogoria - Będzin - Sosnowiec

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(2)
Pierwsza i mam nadzieję nie ostatnia w tym roku trasa z dużą ilością nowości. Zacząłem od podjechania do Będzina. Tu okazało się, że krótki rękawek i krótkie spodnie są średnim rozwiązaniem, gdy temperatura powietrza nie przekracza 15 stopni. Do tego czułem jeszcze mięśnie po skałkach, na których byłem 2 dni wcześniej i w przeciwieństwie do poprzedniego razu nie mogłem przycisnąć pedałów, bo nogi robiły się twarde, i po prostu się nie jechało. W każdym razie w centrum Będzina jak zwykle koło zamku wjechałem na wały Czarnej Przemszy i jak to sobie zrysowałem na małej karteczce, chciałem w okolicy torów kolejowych przedrzeć się do interesującej mnie drogi. Przy okazji okazało się, że wały są w remoncie i na koronie leży sobie luźny piach, dzięki czemu miałem okazję poprowadzić rower przez kilkaset metrów. Wszystko przebiegało o dziwo zgodnie z planem, widocznie to, że mi było zimno, bolały mnie nogi i nie mogłem znaleźć otwartego sklepu, żeby kupić cokolwiek do picia zostało uznane za wystarczające utrudnienia.
Pierwszym celem było odwiedzenie lasu Grodzieńskiego, który o dziwo jak nigdy był tam gdzie się go spodziewałem. Zygzak po lesie wyjął mi z nóg 5 km, a z roweru wytrząsł brud ze wszystkich zakamarków, bo tu też remontowano drogi, tym razem luźnym tłuczniem. Jakby nie mogli się dogadać z tymi od wałów, pójść na kompromis i tu, i tam wysypać żwirem... Z lasu wyjechałem w tym samym miejscu, w którym do niego wjechałem i ustawiłem się na Dorotkę, która już była widoczna. Do podnóży dojechałem bez problemu, ale za to pokręciłem się trochę w kółko zanim dojechałem na szczyt. Na szczycie szału nie ma. Widoków też nie ma, wszystko lekko zapuszczone i wprowadza lekko nieprzyjemną atmosferę. Jakbym trenował zjazdy, pewnie bym tam dłużej został, ale ja miałem plan do wykonania, więc przystąpiłem.
Dalej moja mądra kartka 5x5 cm, na której rozrysowałem sobie kilkadziesiąt kilometrów nieznanej dotąd trasy powiedziała gdzie mam szukać drogi i nie pomyliła się. Przejechałem przez Grodków i dojechałem do następnego celu trasy, czyli do następnego lasu. Teraz czekała mnie trudna przeprawa, bo na mapie, ani na Zumi nie było żadnej drogi, nie widziałem nawet ścieżki między drzewami, które mogłyby przetransportować mnie na drugą stronę do miejsca, gdzie są domy i ulica o nazwie Stachowe, a co najważniejsze jedyny w okolicy przejazd pod ekspresówką. Pierwszy plan ambitny - przebijam się środkiem lasu. Przebiłem się sądząc po satelicie nawet daleko, ale po tym jak każda ścieżka kończyła się w krzakach musiałem wrócić. Druga opcja, na chama wzdłuż torów kolejowych, które wg karteczki szły prosto do celu okazała się być lepsza. W międzyczasie otworzyłem sobie paczkę żelków i patrzyłem jedząc jak właściciele na siłę ściągają szczekającego psa z podwórka. Szczekający pies, to nic dziwnego, więc nic sobie z tego nie robiłem, tylko jak już ruszałem zauważyłem, że grodzenie było remontowane, a dokładniej mówiąc nie było go... Jakaś droga wzdłuż torów była, tylko tym razem trafiłem na trzecią do kompletu przyczynę prowadzenia roweru (dokładnie czwartą, bo podjeżdżając pod Dorotkę zatrzymałem się i nie mogłem ruszyć, wiec musiałem prowadzić rower), a mianowicie błoto. Po tym jak się okazało, że dojechałem tam gdzie chciałem, znalazłem jeszcze jedną możliwość przejechania lasu, tym razem po drugiej jego stronie. Żeby to potwierdzić przejechałem drogą najpierw w jedną stronę, żeby ją sprawdzić, a potem zadowolony z sukcesu przejechałem tę samą drogę z powrotem.
Teraz wystarczyło przejechać pod drogą ekspresową i moja kartka powiedziała, że gdzieś przede mną jest jeszcze jeden las, ale nic więcej nie chciało mi się narysować. Tak więc starałem się tak dobierać zakręty, żeby jechać przed siebie i w końcu skręciłem w jakąś dróżkę, która szła mniej więcej w dobrą stronę i chodzili po niej ludzie z psami i wózkami, czyli pewnie nie kończyła się za 100 m bagnem, albo wysypiskiem. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę :) Las przejechałem bardzo przyjemną ścieżką w linii prostej, i trafiłem do dobrze znajomego mi miejsca przy Pogorii III.
Teraz byłem już lekko zmęczony, dalej się nie rozgrzałem, a słońce było coraz niżej, żelki się skończyły, ale jeszcze nie przedostały się do żył, do tego chciało mi się pić po 45 km walki z lasami i górami. Tak więc postanowiłem podjąć jedyną słuszną decyzję i pojechać w przeciwną stronę domu, na około Pogorii IV, czy jak jej tam teraz jest. Po drodze liczyłem na otwartą jadłopijnię przy jeziorze i na szczęście była otwarta. Wziąwszy na rozgrzewkę loda i zimną kolę podładowałem bateryjki. Na fali gazowanego i słusznie posłodzonego napoju, żelki dołączyły do lodów i zaczęły radośnie docierać do wszystkich przyjemnych zakamarków Krzycha. Dzięki temu mogłem ruszyć dalej i podreperować trochę średnią. Przy okazji okazało się, że rozjeździłem w końcu zakwasy i nie było mi już tak zimno.
Jeziorko objechałem i zacząłem się zastanawiać co dalej. Próbując sobie przypomnieć ile kilometrów mam do domu obmyślałem chytry plan jak tu dojechać, żeby mieć jakieś 75-80 km na liczniku. Postanowiłem pojechać wzdłuż Pogorii i przez park Zielona. Nie byłem tam jeszcze i miałem nadzieję, że trafię. To był ostatni nieznany punkt trasy, do którego musiałem trafić i znowu się udało! Sam park całkiem fajny, ale mógłby ktoś zapanować nad zielenią, bo trochę przytłacza. Chociaż o tej porze roku każdy park jest przyjemny. Teraz zostało już tylko dojechać po wałach do Będzina (z prowadzeniem roweru) i do domu.
Dawno nie miałem takiej trasy, gdzie nie wiedziałem przez zdrowy kawał drogi gdzie tak na prawdę jestem. Bardzo wielką pomocą była elektrownia Łagisza, dzięki której zawsze mniej więcej mogłem określić swoją pozycję. Poza tym Zumi przy planowaniu znowu okazało się bardziej niż przydatne. Z samą mapą w życiu bym czegoś takiego nie wymyślił. Niestety nie wziąłem aparatu, ale trasę chętnie przejadę jeszcze raz, bo było ciekawie.
Bardzo udany dzień :)

Komentarze (2)

Kiedyś przejadę się tak samo, tylko bez objeżdżania Pogorii. Akurat na jakieś popołudnie.

Krzicho 19:38 wtorek, 10 maja 2011

Niezła traska wyszła, no i sporo kilometrów.

piootrj 07:47 czwartek, 5 maja 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa enera

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]