Sosnowiec - Jaworzno - Imielin - Mysłowice - Sosnowiec

Sobota, 7 maja 2011 · Komentarze(0)
Po nieudanym dniu lotnym w Częstochowie miałem dużo energii do rozdysponowania. Wybrałem się o 17 nie wiadomo gdzie. Najpierw skierowałem się na Maczki, bo chciałem sobie pojechać do Sławkowa, ale zapomniałem o tym, pojechałem jak zwykle i wyjechałem po złej stronie Maczek. Nie chciało mi się wracać, więc nastąpiła zmiana planów na Jaworzno. Tam jechałem najpierw zielonym szlakiem rowerowym, potem niebieskim, czerwonym i czarnym :) Czarnym jeszcze nie jechałem, więc pojawiło się pół kilometra czegoś nowego podczas wyjazdu. Potem przejechałem obok basenu, wjechałem na żółty szlak, a z niego na czerwony. Nie miałem koncepcji co robić, ale jeszcze mi się nie chciało wracać. Z nudów zacząłem robić zdjęcia. Ostatnio nie narobiłem nic, więc teraz sobie odbiłem np takim:

Zdjęcie z roweru w lasach w Jaworznie - prawie efekt oczopląsu... prawie © krzicho


Czerwony szlak przedstawia się tak:

Czerwony w Jaworznie © krzicho


Nie wiem ile razy to pisałem, ale szlaki w Jaworznie mają bardzo dobrą infrastrukturę:

Przystanek przy szleku rowerowym w Jaworznie © krzicho


Koniec zdjęć... na razie. W tym miejscu zdecydowałem się, że spróbuję sobie pojechać do Imielina i stamtąd wrócić zielonym prawie do samego Sosnowca. Tyle, że zielony biegnie już poza Jaworznem, więc mogłem się go trochę naszukać. W każdym razie ryzykując powrót do domu po nocy bez przedniego oświetlenia, które zostało w domu, postanowiłem pozwiedzać. Wycieczka zaczęła nabierać kolorów. :)
Szlak najpierw idzie po drogach i jest wystarczająco dobrze jak na takie warunki opisany. Nie pominąłem nawet jakiegoś krótkiego objazdu poza główną drogą, który był tam nie wiadomo po co, bo był nieciekawy. Kłopoty mogły się zacząć dopiero po wjechaniu do lasu, bo już na samym początku skręciłem w złą stronę. Na szczęście szybko się zorientowałem, znalazłem szlak i koniec końców nie było kłopotów. Po wyjechaniu z lasu okazało się, że słońce już powoli zaczyna świecić na innej półkuli.

Mysłowice... gdzieś © krzicho


Trochę dalej zorientowałem się, że do żółtego prowadzącego do granic Sosnowca wystarczy tylko przejechać przez most. Jak ludzie się orientują w terenie jak nie ma elektrociepłowni, to ja nie wiem.
Ostatnio kiedy jechałem żółtym bardzo mi się podobało. Kawałek dzikiego terenu między miastami. Tyle, że wtedy nie byłem zmęczony, nie było zimno i nie robiło się ciemno. W każdym razie dojechałem jakoś do Trójkąta 3 Cesarzy.

Trójkąt 3 Cesarzy - widać po rzece © krzicho


Dalej postanowiłem dla odmiany jechać przez Niwkę. Tak więc skręciłem na rondzie w odpowiednią stronę i zrobiłem następne bezsensowne zdjęcie:

Niwka © krzicho


Przez Niwkę jedzie się lepiej niż Mikołajczyka, bo jest chodnik na tyle szeroki, że można nawet zgodnie z przepisami się po nim przejechać. W ten sposób dojechałem w końcu do domu. Następnym razem pojadę jeszcze inaczej, już znalazłem na mapie skrót prawie na sam koniec Niwki. Tylko musi mnie przestać boleć ręka. Chyba od wstrząsów bolą mnie mięśnie w jednej ręce od dłoni, po bark.
Nie spodziewałem się, że tyle nowych rzeczy znajdę podczas takiego nieplanowanego wyjazdu, dlatego jestem z niego bardzo zadowolony.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zyluz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]