Sosnowiec - Będzin - Pogoria - Sławków - Maczki - Sosnowiec
Wtorek, 6 września 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Trasa zamknięta bez celu.
Odpocząłem po urlopie i postanowiłem gdzieś się wybrać w tygodniu. W pracy wybrałem rejony i narysowałem na szybko mapkę.
Wybór padł na kółeczko do Będzina, przez Pogorię, potem szlakami rowerowymi w kierunku Błędowa, ale na koniec czerwonym do Sławkowa i do domu przez Maczki. Zumi pokazało szlaki Google policzyło ok 70 km. Miałem na to 3,5h, więc powinno dać radę. Już kiedyś jechałem podobnie, ale w przeciwną stronę i trochę innym wariantem.
Wyruszyłem, podpompowałem opony na stacji, i ciesząc się przyjemnym chłodnym wiatrem ruszyłem na Będzin. Prawie 2 miesiące mnie tam nie było, bo w maju rozkopali korony wałów, nawieźli piachu i nie dało się jechać na Pogorię. Ku mojemu zdziwieniu rozkopany teren zaczął się w parku, za zamkiem, ale to zaczęli później, więc miałem jeszcze nadzieję, że wały skończyli. HAA, nie skończyli, za to zamiast piachu narzucili nierówną warstwę ziemi z głazami wielkości miednicy, które uniemożliwiały nie tylko jazdę, ale i prowadzenie roweru, a nawet chodzenie. Wyrównanie ziemi, narzucenie piachu i żwiru, a potem przejechanie się walcem na odcinku 1 km powinno trwać max tydzień a nie ponad 3 miesiące! Jeżeli wszystko im tak wolno idzie, to się nie dziwię dlaczego Będzin nie należy do naj... dobra jest najszpetniejszym miastem w regionie. W każdym razie mogłem sobie to dokładnie przemyśleć, kiedy 20 minut przedzierałem się po prostej drodze na której powinni zamontować łańcuchy jak na Rysach. Na szczęście w połowie drogi ścieżka zaczęła wyglądać tak, jak powinna, bo już mnie czas strasznie gonił. Pewnie gdzieś tam przebiega granica Dąbrowy. W każdym razie teraz jazda nabrała tempa i nim się obejrzałem byłem już w parku Zielona.
Następnie miałem jechać na skraj Pogorii IV, gdzie zaczynały się szlaki na Błędów. Tym razem pojechałem wschodnim brzegiem Pogorii III, którym jeszcze nie jechałem, bo wydawał mi się nieciekawy. Okazało się inaczej, najpierw dojechałem do plaży i nowego mola.
Nie wiedziałem, że woda w Pogorii jest tak czysta. Droga na około Pogorii okazała się całkiem przyjemna, dobrze, że tamtędy pojechałem, bo zaliczyłem pierwsze nowości. Szlak na Błędów potraktowałem po macoszemu, nie chciało mi się jeździć polnymi drogami i skróciłem sobie go po drogach asfaltowych. Trochę jazdy na azymut nie zaszkodzi, zwłaszcza, że moja osoba jeszcze nie uświetniła nigdy swoją obecnością tamtych terenów. Za Ząbkowicami przywitałem się na dobre ze szlakiem i w bardzo miłych okolicznościach przyrody pojechałem na spotkanie czerwonego szlaku.
Po drodze pojechałem inną konfiguracją, niż poprzednim razem i w Rudach zastał mnie zachód słońca. Teraz już tylko marzyłem, żeby w drodze do Sławkowa nie zrobiło się ciemno za szybko, bo jeszcze tamtędy nie jechałem.
Po drodze jeszcze zgubiłem się, szlak w pewnym momencie łączył się z asfaltem i akurat ten jedyny moment oddalał się od Sławkowa, do tego skręt nie był oznaczony. Pojechałem więc w stronę Sławkowa zamiast od Sławkowa i tym sposobem dołożyłem sobie dodatkowy kilometr, albo 2 i wyjechałem za Sławkowem, zamiast w środku miasta. W każdym razie jeszcze coś było widać i na drogi, które znałem dostałem się bez problemu. Przed Maczkami zrobiło się już kompletnie ciemno, ale tam mi to zbytnio nie przeszkadza, choć zaryzykowałem i przejechałem się drogą, którą tylko raz wcześniej jechałem, do tego w dzień. Czym jak teraz widzę też nadłożyłem kawał drogi.
Nic to, koniec końców dojechałem szczęśliwie do domu.
Podsumowując wycieczka bardzo udana, trochę nowości, polecałbym ją wszystkim, gdyby nie wpadka z Będzinem. Trochę bolały mnie nogi, ale czego się można spodziewać, jeżeli nie jeździło się prawie miesiąc. Było OK :)
Wybór padł na kółeczko do Będzina, przez Pogorię, potem szlakami rowerowymi w kierunku Błędowa, ale na koniec czerwonym do Sławkowa i do domu przez Maczki. Zumi pokazało szlaki Google policzyło ok 70 km. Miałem na to 3,5h, więc powinno dać radę. Już kiedyś jechałem podobnie, ale w przeciwną stronę i trochę innym wariantem.
Wyruszyłem, podpompowałem opony na stacji, i ciesząc się przyjemnym chłodnym wiatrem ruszyłem na Będzin. Prawie 2 miesiące mnie tam nie było, bo w maju rozkopali korony wałów, nawieźli piachu i nie dało się jechać na Pogorię. Ku mojemu zdziwieniu rozkopany teren zaczął się w parku, za zamkiem, ale to zaczęli później, więc miałem jeszcze nadzieję, że wały skończyli. HAA, nie skończyli, za to zamiast piachu narzucili nierówną warstwę ziemi z głazami wielkości miednicy, które uniemożliwiały nie tylko jazdę, ale i prowadzenie roweru, a nawet chodzenie. Wyrównanie ziemi, narzucenie piachu i żwiru, a potem przejechanie się walcem na odcinku 1 km powinno trwać max tydzień a nie ponad 3 miesiące! Jeżeli wszystko im tak wolno idzie, to się nie dziwię dlaczego Będzin nie należy do naj... dobra jest najszpetniejszym miastem w regionie. W każdym razie mogłem sobie to dokładnie przemyśleć, kiedy 20 minut przedzierałem się po prostej drodze na której powinni zamontować łańcuchy jak na Rysach. Na szczęście w połowie drogi ścieżka zaczęła wyglądać tak, jak powinna, bo już mnie czas strasznie gonił. Pewnie gdzieś tam przebiega granica Dąbrowy. W każdym razie teraz jazda nabrała tempa i nim się obejrzałem byłem już w parku Zielona.
Park Zielona© krzicho
Następnie miałem jechać na skraj Pogorii IV, gdzie zaczynały się szlaki na Błędów. Tym razem pojechałem wschodnim brzegiem Pogorii III, którym jeszcze nie jechałem, bo wydawał mi się nieciekawy. Okazało się inaczej, najpierw dojechałem do plaży i nowego mola.
Molo nad Pogorią III© krzicho
Nie wiedziałem, że woda w Pogorii jest tak czysta. Droga na około Pogorii okazała się całkiem przyjemna, dobrze, że tamtędy pojechałem, bo zaliczyłem pierwsze nowości. Szlak na Błędów potraktowałem po macoszemu, nie chciało mi się jeździć polnymi drogami i skróciłem sobie go po drogach asfaltowych. Trochę jazdy na azymut nie zaszkodzi, zwłaszcza, że moja osoba jeszcze nie uświetniła nigdy swoją obecnością tamtych terenów. Za Ząbkowicami przywitałem się na dobre ze szlakiem i w bardzo miłych okolicznościach przyrody pojechałem na spotkanie czerwonego szlaku.
Szlak na Błędów - polecam© krzicho
Po drodze pojechałem inną konfiguracją, niż poprzednim razem i w Rudach zastał mnie zachód słońca. Teraz już tylko marzyłem, żeby w drodze do Sławkowa nie zrobiło się ciemno za szybko, bo jeszcze tamtędy nie jechałem.
Zachód w Rudach© krzicho
Po drodze jeszcze zgubiłem się, szlak w pewnym momencie łączył się z asfaltem i akurat ten jedyny moment oddalał się od Sławkowa, do tego skręt nie był oznaczony. Pojechałem więc w stronę Sławkowa zamiast od Sławkowa i tym sposobem dołożyłem sobie dodatkowy kilometr, albo 2 i wyjechałem za Sławkowem, zamiast w środku miasta. W każdym razie jeszcze coś było widać i na drogi, które znałem dostałem się bez problemu. Przed Maczkami zrobiło się już kompletnie ciemno, ale tam mi to zbytnio nie przeszkadza, choć zaryzykowałem i przejechałem się drogą, którą tylko raz wcześniej jechałem, do tego w dzień. Czym jak teraz widzę też nadłożyłem kawał drogi.
Nic to, koniec końców dojechałem szczęśliwie do domu.
Podsumowując wycieczka bardzo udana, trochę nowości, polecałbym ją wszystkim, gdyby nie wpadka z Będzinem. Trochę bolały mnie nogi, ale czego się można spodziewać, jeżeli nie jeździło się prawie miesiąc. Było OK :)