Sosnowiec - Tychy - Katowice Kostuchna - Sosnowiec

Piątek, 25 września 2009 · Komentarze(0)
Kostuchna - hałda © krzicho


Po znalezieniu czterech dziur w dętce i połamaniu pompki, z godzinnym opóźnieniem udało mi się usiąść na rowerze. Zacząłem od podjechania do sklepu po nową pompkę i więcej łat. Po drodze o mało nie wpadłem pod samochód (tym razem moja wina), a sklep okazał się zamknięty z powodu urlopu. Pomyślałem, że koniec z jazdą po mieście i pojechałem w kierunku Katowic. Od razu jak tylko mogłem wjechałem lasu i pojechałem w kierunku Tychów. Chciałem pozwiedzać lasy za Kostuchną. Niestety okazały się one raczej nieciekawe - mało miejsc, których można pojeździć, a nawet kiedy znajdowałem już coś w stronę Tychów, szybko się kończyło. W takim razie wróciłem do miejsca, gdzie zaczyna się ul. Katowicka - czyli jakieś 4 km nudnej drogi od centrum. W między czasie zaczęło mnie znowu boleć kolano. Jednak jeszcze nie doszło do siebie po ostatniej trasie i po górach. Tychy nie wydały mi się ciekawym miastem, a znalezienie rynku zajęło mi dużo czasu i było nużące.
Tychy - rynek © krzicho

Jednym słowem paskudnie rozpoczęty dzień. W drodze powrotnej zaciągnąłem się jeszcze raz zapachem słodu i ruszyłem na Katowicką. Ta droga potrafi z człowieka wyciągnąć resztki dobrego samopoczucia, więc jak tylko zobaczyłem sklep o wdzięcznej nazwie "Źródełko", postanowiłem skorzystać. Kupiłem coś do picia i żelki, ale najbardziej ucieszyło mnie "Żywe piwo". Wycieczka może i nie będzie zbyt udana, ale za to obiad będzie smaczniejszy. Jak tylko wjechałem do lasu, postanowiłem skręcić w każdą możliwą dróżkę, żeby nie było powodu, aby tam wracać. Humor mi się poprawił, sił trochę przybyło, więc teraz postanowiłem przejechać się w stronę Katowic. Najpierw dojechałem do dobrze zapowiadającej się drogi, której jeden koniec wyjechał na Kostusze... Kostuchnie... nie ważne. Zawróciłem i mijałem po drodze z jednej strony po kolei kolejne zjazdy na... tam gdzie wcześniej, a po drugiej dróżkę, którą tam dojechałem. W sumie ta część lasu nie była taka zła, tylko trochę mała. kiedy dojechałem do końca lasu spróbowałem jeszcze raz pojechać w stronę Tychów i jak zwykle droga skończyła się w środku niczego.
Droga donikąd © krzicho

Czekał mnie teraz powrót, ale ponieważ nie lubię wracać tą samą drogą skręciłem w pierwszą lepszą odnogę w kierunku Kostuchny. Wyjechałem z lasu na jakimś osiedlu i szybko dojechałem do głównej drogi. Po drodze zauważyłem jednak, że zaraz za zabudowaniami z drugiej strony chyba są jakieś drzewa. Skręciłem w takim razie w pierwszą ulicę i zamiast lasu zobaczyłem hałdę. Pomyślałem, że stamtąd rozeznam okolicę. Okazało się, że hałda składa się z trzech poziomów. Z najwyższego rozciągała się piękna panorama. Gdyby widoczność była lepsza, to na pewno byłoby widać dokładnie wszystkie góry, teraz tylko majaczyły na horyzoncie (zdjęcie na górze). Podobne widoki można podziwiać jeszcze z górki Klimont z kościółkiem w okolicach Lędzin, tylko że tam najbliższa okolica jest ładniejsza.
Zaraz za hałdą i torami, które przebiegały pod nią, był bardzo ładnie zapowiadający się las. Na początku nie wiedziałem jak się dostać na dół, ale przynajmniej zauważyłem drogę, którą wjadę do lasu. Z dwóch poziomów zjechałem drogą dla spychaczy, ale z ostatniego musiałem już na krechę. Droga, którą widziałem okazała się bardzo dobra (dlatego tak lubię patrzeć na wszystko z wysokości). Najlepsze było to, że łączyła się z drogą, którą często jeżdżę na Murcki (biegnie tamtędy czarny szlak). Teraz prowadziła mnie już prosta droga do domu.
Dzień po parszywym początku okazał się być udanym. Znalazłem nowe ciekawe miejsca, może nie tam gdzie miały być, ale znalazłem.
Co co lasów między Kostuchną a Tychami, to co mogłem, to przejechałem. Jeżeli chodzi o lasy pod samymi Tychami, to cóż... przynajmniej z drugiej strony mają fajne tereny.
A piwo było pyszne :)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa tynie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]