Gliwice - Girałtowice - Bujaków - Ruda Śląska - Katowice - Sosnowiec

Środa, 16 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Trasa otwarta
Po całodziennym bieganiu po lotnisku i niewielkiej ilości lotów, postanowiłem, że będę wracał do domu na rowerze. Mżawka przeszła, a 19 godzina to jeszcze znośna pora, żeby zmrok zastał mnie już na oświetlonych drogach, bo lampka z oświetlania drogi stała się raczej już tylko światłem pozycyjnym (kupię baterie... kiedyś).
Z racji pośpiechu postanowiłem odwiedzić spożywczaka po drodze i jechać znaną, ale za to ciut dłuższą trasą, żeby nie zatrzymywać się co chwilę i nie szukać pozycji na mapie. Poza tym na krótszej trasie jest most, pod którym trzeba przejechać, a skoro nie ma jeszcze A1, mostu może też nie być.
Śniadanie i kubek soku wystarczyło, żeby dociągnąć do sklepu, więc szybko w koszyku na bidon znalazła się butelka z niezdrowym, gazowanym napojem. Drogę zmyliłem tylko raz, ale nie jechałem tą trasą już rok, więc miałem prawo.
Wszystko szło dobrze, aż do chwili, gdy znalazłem się mniej więcej na wysokości Elektrowni Halemba. Tam trzeba przeskoczyć między dwoma lasami, żeby dojechać na Panewniki. Pech chciał, że w okolicach jedynego mostku w okolicy Kłodnica się rozlała, a potem pozostawiła po sobie warstwę błota po kostki... Także stałem sobie w ostatnich promieniach zachodzącego słońca i zastanawiałem się jak tu dalej jechać.
KWK Halemba © krzicho

Parę lat temu, kiedy jeszcze nie znałem skrótu przez las przejechałem ten dystans na około drogami. Wymagało to przejechania 2x pod A4 i odwiedzenia Rudy Śląskiej. Okazało się, że trasę jeszcze jako tako pamiętam i mimo robót drogowych znalazłem się w Panewnikach. Teraz jeszcze tylko przejechanie przez Ligotę i następne roboty drogowe (jeszcze nigdy nie jechałem po rozłożonej metalowej siatce - dziwne uczucie). Za Ligotą niestety trzeba się produkować po lesie, a mi nie udało się jak wcześniej zakładałem dojechać tam przed zmrokiem. Pojawił się typowy problem, a mianowicie rowerzyści, którzy teraz dla odmiany poza nie zapalaniem żadnego światła zaczęli się ubierać w czarne polary. Ja się śpieszyłem i nie zamierzałem zwalniać, lampka wystarczyła żebym wiedział, czy przede mną nie było krzaków, tak więc mam nadzieję, że nastraszyłem jednego, czy dwóch zjeżdżając przed nimi w ostatniej chwili.
Do domu dotarłem ok. 22, robiąc jeszcze rundę honorową, żeby dociągnąć do 70 km. Nie wiem czy to przez to, że dzień wcześniej wróciłem z Tatr i miałem jeszcze lekkie zakwasy, było przyjemnie chłodno, czy przez to, że nic nie jadłem przez cały dzień, ale jechało mi się znakomicie. Natomiast dzięki temu, że jechałem głównie po drogach, średnia prędkość nie przedstawiała się tak źle jak ostatnio.

No i proszę z tego co w opisie miało mieć tylko "typowa trasa" powstało coś więcej (do tego ze zdjęciem). Ale podobało mi się, bo nie lubię monotonii i przewidywalnych rzeczy.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa serwa

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]